Marcowy Skoczów...
Marcowy Skoczów.
Druga rajza sezonu rowerowego 2019 wiodła w stronę kiedyś najbardziej odwiedzanego przeze mnie miasta nad Wisłą, czyli Skoczowa. Była niedziela 3 marca 2019 roku. Przejechałem 56 km.
TRASA W ENDOMONDO: TUTAJ
Galeria zdjęć: TUTAJ.
Na odcinku od Bronowa poprzez Iłownicę do Pierśca, jechałem malowniczymi leśnymi duktami, po których wytyczono trasy rowerowe takie jak Wiślana Trasa Rowerowa, czy euroregionalna trasa rowerowa z Landeka do Cieszyna.
W Pierścu skręciłem w kierunku Kiczyc, gdzie natrafiłem na pomnik poświęcony Żołnierzom Wyklętym oraz na słupki Komory Cieszyńskiej.
W Ochabach, wjechałem na wspomnianą WTRkę wiodącą wałem Wisły. Szum wody Królowej Polskich Rzek towarzyszył mi aż do miejsca, gdzie uchodzi do niej Brennica. Na trasie przejechałem przez wspomniany wcześniej Skoczów, skąd dobrze widać było ośnieżone góry Beskidu Śląskiego, gdzie przecież jeszcze rano szusowałem na Soszowie, gdzie warunki były wręcz świetne i można było podziwiać piękne panoramy.
Z miejsca ujścia Brennicy do Wisły udałem się w pagórkowate tereny Pogórza i Kowali, gdzie nieco mnie zmęczyły podjazdy. Normalnie po tak krótkim dystansie tego by nie było, ale wcześniej szusowałem na nartach, więc nogi już to odczuwały.
Wyluzowanie przyszło już na niemal płaskim terenie Landeka aż po Ligotę i miejsce mojego zamieszkania, gdzie byłem już po 20:00.
TRASA W ENDOMONDO: TUTAJ
Galeria zdjęć: TUTAJ.
Na odcinku od Bronowa poprzez Iłownicę do Pierśca, jechałem malowniczymi leśnymi duktami, po których wytyczono trasy rowerowe takie jak Wiślana Trasa Rowerowa, czy euroregionalna trasa rowerowa z Landeka do Cieszyna.
W Pierścu skręciłem w kierunku Kiczyc, gdzie natrafiłem na pomnik poświęcony Żołnierzom Wyklętym oraz na słupki Komory Cieszyńskiej.
W Ochabach, wjechałem na wspomnianą WTRkę wiodącą wałem Wisły. Szum wody Królowej Polskich Rzek towarzyszył mi aż do miejsca, gdzie uchodzi do niej Brennica. Na trasie przejechałem przez wspomniany wcześniej Skoczów, skąd dobrze widać było ośnieżone góry Beskidu Śląskiego, gdzie przecież jeszcze rano szusowałem na Soszowie, gdzie warunki były wręcz świetne i można było podziwiać piękne panoramy.
Z miejsca ujścia Brennicy do Wisły udałem się w pagórkowate tereny Pogórza i Kowali, gdzie nieco mnie zmęczyły podjazdy. Normalnie po tak krótkim dystansie tego by nie było, ale wcześniej szusowałem na nartach, więc nogi już to odczuwały.
Wyluzowanie przyszło już na niemal płaskim terenie Landeka aż po Ligotę i miejsce mojego zamieszkania, gdzie byłem już po 20:00.