ZDERZENIE SEZONÓW PIELGRZYMOWICE 11.03.2018
Zderzenie sezonów 2018 czyli narty na Soszowie 10.03.2018 oraz wyprawa rowerowa do Pielgrzymowic 11.03.2018
W sobotę 10 marca 2018 roku nasza narciarska wizyta odbywała się na Soszowie w Wiśle Jaworniku. Początkowo planowaliśmy kolejny wyjazd na Palenicę, ale niestety tam stok zamknięto z powodu sporego ocieplenia, które było zapowiadane już dawno. To spore ocieplenie, to aż + 16 stopni !!! I właśnie w tak wysokiej temperaturze zaczynaliśmy jeździć na nartach na Soszowie. Tym razem byliśmy tam po godzinie 17.00 czyli po przerwie na ratrakowanie stoku, czego akurat nie zauważyliśmy...
Z chwilą zapadania ciemności temperatura nieco spadła ale i tak mocno było na plusie. To z kolei powodowało, że śnieg na stoku przypominał nasączoną wodą gąbkę, przez co jeździło się ciężko, ale mimo wszystko dobrze. Narciarzy było nawet sporo, ale tylko na jakieś 2 godziny. My szusowaliśmy do 21.30 czyli do zamknięcia stoku. Wszechobecna woda ze stoku lała się strumieniami, co nie rokowało dobrze na dalszą kontynuację sezonu narciarskiego. Ta narciarska wizyta dała do zrozumienia, że następny dzień (niedziela) nie będzie narciarski, tylko rowerowy.
W niedzielę 11 marca 2018 roku po blisko dwumiesięcznej przerwie postanowiłem wykorzystać niezwykle sprzyjające warunki pogodowe, czyli słońce i aż +16 stopni na wyprawę rowerową. Przy okazji jestem winny pewne wyjaśnienie, dlaczego nie doszło tutaj do otwarcia sezonu rowerowego 2018 tak jak miało to miejsce podczas "Zderzenia sezonów" w 2017 roku. Sezon rowerowy 2018 zainaugurowaliśmy już 1 stycznia 2018 roku zaledwie pół godziny po północy co opisuję pod tytułem "Skoczów inauguracja". Potem była jeszcze wyprawa do Jawiszowic i nastąpiła zimowa przerwa, bo warunki nie sprzyjały rowerowaniu a nartowaniu.
Trasę rowerową rozpocząłem w Ligocie, skąd pojechałem przez Zabrzeg na wał skutego lodem Jeziora Goczałkowickiego, gdzie było mnóstwo ludzi.
Potem zawitałem w Pszczynie i na tamie skutego lodem Jeziora Łąka. Potem już w Porębie wjechałem na trasę w kierunku Brzeżc i Studzionki, skąd skierowałem się na Pawłowice i nieco do Jastrzębia. Miałem tutaj krótki postój na stacji paliw, gdzie kupiłem trochę jedzenia, bo ta niedziela to pierwsza niedziela objęta wprowadzonym przez rząd PiS zakazem handlu. W Jastrzębiu zatrzymali mnie Czesi, którzy jechali samochodem do Karviny i się zgubili. Wytłumaczyłem im ze mają jechać w kierunku Zebrzydowic i tam znajdą drogę. Z Jastrzębia pojechałem przez Bzie do Pielgrzymowic. Nieco pomyliłem drogę i w pewnym momencie znalazłem się na środku łąki i musiałem zawrócić, ale nie daleko. Następnie zawitałem w Pielgrzymowicach, miejscowości gdzie dawno nie byłem. Potem przez Golasowice i Jarząbkowice pojechałem do Zbytkowa, który w tym roku świętuje 630 lat istnienia !!! Niesamowity jubileusz. Ze Zbytkowa pojechałem trasą rowerowo-pieszą, a potem DK 81 w kierunku Pawłowic, ale szybko skręciłem do lasu, by przejechać i przejść trasą starej granicy prusko austriackiej do Strumienia na rynek. Ze strumieńskiego rynku pojechałem do Zabłocia, a potem bocznymi drogami przez Frelichów i Zarzecze do Chybia, a potem przez las do Landeka. Skręcając z Landeka na moście nad Iłownicą musiałem uważać na pewnego kierowcę, który mnie wyprzedzał na moście i mimo mojego kierunkowskazu, że skręcam w lewo... Baranów nie brakuje. Skręciłem i pojechałem przez Bronów do centrum Ligoty, a potem przez Miliardowice, do domu.
Pogoda jak już pisałem była znakomita, bo słońce i te plus 16 stopni spowodowało, że licznik zanotował 91 km.
Galeria zdjęć jest na https://photos.google.com/album/AF1QipOgL_Oc7jJBsMe9Wq8h0gh3ls-U_Iivf_a9bc3xZ chwilą zapadania ciemności temperatura nieco spadła ale i tak mocno było na plusie. To z kolei powodowało, że śnieg na stoku przypominał nasączoną wodą gąbkę, przez co jeździło się ciężko, ale mimo wszystko dobrze. Narciarzy było nawet sporo, ale tylko na jakieś 2 godziny. My szusowaliśmy do 21.30 czyli do zamknięcia stoku. Wszechobecna woda ze stoku lała się strumieniami, co nie rokowało dobrze na dalszą kontynuację sezonu narciarskiego. Ta narciarska wizyta dała do zrozumienia, że następny dzień (niedziela) nie będzie narciarski, tylko rowerowy.
W niedzielę 11 marca 2018 roku po blisko dwumiesięcznej przerwie postanowiłem wykorzystać niezwykle sprzyjające warunki pogodowe, czyli słońce i aż +16 stopni na wyprawę rowerową. Przy okazji jestem winny pewne wyjaśnienie, dlaczego nie doszło tutaj do otwarcia sezonu rowerowego 2018 tak jak miało to miejsce podczas "Zderzenia sezonów" w 2017 roku. Sezon rowerowy 2018 zainaugurowaliśmy już 1 stycznia 2018 roku zaledwie pół godziny po północy co opisuję pod tytułem "Skoczów inauguracja". Potem była jeszcze wyprawa do Jawiszowic i nastąpiła zimowa przerwa, bo warunki nie sprzyjały rowerowaniu a nartowaniu.
Trasę rowerową rozpocząłem w Ligocie, skąd pojechałem przez Zabrzeg na wał skutego lodem Jeziora Goczałkowickiego, gdzie było mnóstwo ludzi.
Potem zawitałem w Pszczynie i na tamie skutego lodem Jeziora Łąka. Potem już w Porębie wjechałem na trasę w kierunku Brzeżc i Studzionki, skąd skierowałem się na Pawłowice i nieco do Jastrzębia. Miałem tutaj krótki postój na stacji paliw, gdzie kupiłem trochę jedzenia, bo ta niedziela to pierwsza niedziela objęta wprowadzonym przez rząd PiS zakazem handlu. W Jastrzębiu zatrzymali mnie Czesi, którzy jechali samochodem do Karviny i się zgubili. Wytłumaczyłem im ze mają jechać w kierunku Zebrzydowic i tam znajdą drogę. Z Jastrzębia pojechałem przez Bzie do Pielgrzymowic. Nieco pomyliłem drogę i w pewnym momencie znalazłem się na środku łąki i musiałem zawrócić, ale nie daleko. Następnie zawitałem w Pielgrzymowicach, miejscowości gdzie dawno nie byłem. Potem przez Golasowice i Jarząbkowice pojechałem do Zbytkowa, który w tym roku świętuje 630 lat istnienia !!! Niesamowity jubileusz. Ze Zbytkowa pojechałem trasą rowerowo-pieszą, a potem DK 81 w kierunku Pawłowic, ale szybko skręciłem do lasu, by przejechać i przejść trasą starej granicy prusko austriackiej do Strumienia na rynek. Ze strumieńskiego rynku pojechałem do Zabłocia, a potem bocznymi drogami przez Frelichów i Zarzecze do Chybia, a potem przez las do Landeka. Skręcając z Landeka na moście nad Iłownicą musiałem uważać na pewnego kierowcę, który mnie wyprzedzał na moście i mimo mojego kierunkowskazu, że skręcam w lewo... Baranów nie brakuje. Skręciłem i pojechałem przez Bronów do centrum Ligoty, a potem przez Miliardowice, do domu.
Pogoda jak już pisałem była znakomita, bo słońce i te plus 16 stopni spowodowało, że licznik zanotował 91 km.