PIENINY
Pieniny i przełom Dunajca.
Wyprawa rowerowa jaką tutaj prezentuję odbyła się w całkowicie nowym terenie. Marzenie przejechania Pienin na rowerze zaktualizowało się w niedzielę 12 08.2018 roku. Do Sromowców Wyżnych dotarłem samochodem, skąd pojechałem na terytorium Słowacji w kierunku miejscowości Czerwony Klasztor, gdzie piękne widoki na Pieniny z Trzema Koronami zapowiadały jedną z najpiękniejszych tras rowerowych. A trasa jaka wiodła właśnie z Czerwonego Klasztoru do Szczawnicy (PL) doskonale na to miano zasługuje. Wiedzie ona słynnym przełomem Dunajca, z czego większość trasy jest na terenie słowackim i ma nawierzchnię szutrową. Trasa jest niezwykle malownicza, jak z resztą cały przełom Dunajca. Na trasie niestety nie ma barierek, a ruch pieszych i rowerzystów był tam spory. spory ruch panował też na Dunajcu, bowiem jak powszechnie wiadomo przełomem płyną słynne tratwy flisackie. Malowniczy przełom nie jest długi. Po polskiej stronie trasa jest już asfaltowa i wiedzie do centrum Szczawnicy, gdzie zajechałem aż pod wyciąg na Palenicę. Potem pojechałem do Krościenka. Skierowałem się w stronę brzegów Jeziora Czorsztyńskiego. Trasa była malownicza z ładnymi widokami na góry Pieniny i Tatry. Jechałem m.in przez Krośnicę, Maniowy (wieś przeniesiona z terenów jeziora) aż do Dębna, gdzie skręciłem na dość solidny podjazd przejeżdżając prze miejscowość... Knurów. Wcześniej przejechałem przez malowniczą przełęcz Snozka, skąd był widok na Pieniny, Gorce, Jezioro Czorsztyńskie, Tatry, Podhale. teraz czekała mnie wymagająca przełęcz Knurowska, którą zdobyłem choć podjazd wydawał się być w nieskończoność. Zdobyłem przełęcz i zjechałem do Ochotnicy Górnej a potem Dolnej cały czas jadąc obok potoku i z górki. Tak dotarłem do naddunajskiej Tylmanowej, gdzie jadąc niezwykle piękną trasą powróciłem do Krościenka. Będąc tam nie mogłem odmówić sobie przyjemności powrotu do Szczawnicy, a potem malowniczym przełomem Dunajca do Czerwonego Klasztoru. Przełom Dunajca zrobił na mnie piorunujące wrażenie i nie mogłem się powstrzymać by wracać tą trasą. Z Czerwonego Klasztoru przejechałem kładką do Sromowców Niżnych, gdzie trasą Velo Dunajec pojechałem do Sromowców Wyżnych, a potem jeszcze chwilę na granicę słowacką by kupić słynną "Kofolę". Tak zakończyła się najpiękniejsza wyprawa rowerowa sezonu 2018. Przejechane w niezwykłych okolicznościach przyrody 102 km owocowały faktem, że zaliczyłem nie tylko Pieniny ale też i Gorce. Uroku całej wyprawie nie tylko dodawała słoneczna i ciepła pogoda, ale też fakt, że zawitałem na terenie Pienińskiego Parku Narodowego.
Przełom Dunajca pokonałem w 1997 roku będąc na wycieczce szkolnej w Pieninach - wówczas jak wielu turystów - płynęliśmy tratwą flisacką, zdobyliśmy Trzy Korony i Sokolicę, a także byliśmy na Palenicy.Nocleg był w Szczawnicy. Kto by pomyślał, że po 20 latach zawitam tam ponownie i to rowerem...
Z Sromowcow Wyżnych wracałem do domu samochodem. Jak się następnego dnia okazało na trasie przebiłem tylną oponę w aucie, przez co musiałem odwiedzić wulkanizatora... Na trasie nic nie poczułem, więc wkręt musiał wbić się gdzieś niedaleko domu.