TRÓJSTYK 2018
Trójstyk granic.
W słoneczną i letnią niedzielę 13 maja 2018 roku, wyruszyłem już o 11 rano w kierunku Bronowa na wyprawę rowerową. Z Bronowa pojechałem do Rudzicy i Roztropic. Trasa jest mocno pagórkowata, ale też widokowa. Zjechałem do Pierśćca, by potem przejechać szybko przez Kiczyce i Skoczów, gdzie skierowałem się do Harbutowic, co potem pożałowałem gdyż nie mogłem się przedostać przez DK81 na WTR na wale Wisły. Ale w ostateczności tam wylądowałem i WTRką zajechałem przez Ustroń do Wisły. Watro wspomnieć, że w Pierśćcu odpiął mi się przedni błotnik i już się nie dało go zamocować, przez co wylądował na bagażniku.
Tak dojechałem do Wisły i po przejechaniu do dzielnicy Głębce, zaczęła się prawdziwa wyprawa... Przełęcz Kubalonka została pokonana jadąc i idąc. Początkowo jechałem drogą, ale skróciłem trasę by nie jechać serpentynami. Zielony kamienisty szlak zaprowadził mnie na przełęcz i potem szybko zjechałem do Istebnej. Byłem po prostu już w górach i moim oczom ukazały się piękne widoki.Po górzystym terenie jechałem do Jaworzynki. Widoki były wspaniałe na wszystkie strony. W Jaworzynce skierowałem się na trójstyk granic Polski, Czech i Słowacji. Dawno nie byłem w tym miejscu jadąc na rowerze z domu. Na trójstyku zmieniło się trochę od mojej poprzedniej wizyty.
Zgodnie z tradycją na trójstyku ustawiono "moja" czyli udekorowaną choinkę na wysokim palu, co na Słowacji również widziałem. Kiedyś powiedziano mi, że stawia się to, tam gdzie jest panna na wydaniu. Czesi postawili małą gastronomię, co wykorzystałem by kupić i od razu wypić słynną czeską Kofolę (pół litra za 25 KC). Przerwa w wyprawie na trójstyku trwała jakąś godzinę. Wtedy oczywiście zwiedziłem 3 kraje, ale na Słowację nie da się nadal przejść mostkiem z Polski, gdyż mostku nie ma - trzeba iść obok ołtarza. Z Polski pojechałem na Słowację przez polną drogę, która po słowackiej stronie zamieniła się w drogę serwisową przy autostradzie D1.
Kolejną widokową trasą jechałem do miejsca, gdzie było skrzyżowanie i jakaś nowa droga szla w lewo. Sprawdziłem co to za droga i okazało się, że prowadzi do polskiej Jaworzynki.
Wróciłem na trasę i wyjechałem w Skalitem i skierowałem się na Przełęcz Zwardońską, na granicę polsko - słowacką. Podjazd był długi, ale dałem radę. Od Zwardonia jechałem boczną drogą w kierunku Lalik i Kamesznicy. Widoki jakie widziałem są nie do opisania !!!
Niestety już w Milówce musiałem zjechać na główną drogę i tak jechałem w sporym ruchu do Przybędzy, gdzie wjechałem na trasę do Żywca i kolejny raz mogłem podziwiać słynne browary. Przejechałem tuż obok Jeziora Żywieckiego przez Łodygowice a potem Wilkowice, gdzie skręciłem do Bystrej, a potem do Bielska-Białej. W tym mieście jechałem od Bystej trasą rowerową do Gemini Park, gdzie skręciłem na trasę do Mazańcowic, a stamtąd szybko dotarłem do Ligoty i do domu.
Słoneczna pogoda z lekkim wiatrem, no i piękne górskie widoki dodawały wigoru całej wyprawie. Liczne podjazdy i zjazdy oraz niekiedy nowe tereny sprawiły, że licznik zatrzymał się na 140 km. Dodatkowo trasa wyprawy wiodła prawie po 4 krajach, z tym że w Czechach, byłem tylko kilka metrów.
Zdjęcia z wyprawy: https://photos.google.com/album/AF1QipML6aSNNh79wXdML8Rji7qFEiR4zJtjEqXifs4s?hl=pl