KRAKÓW ŁAGIEWNIKI
Rowerem do sanktuarium w Krakowie Łagiewnikach.
W czwartek 3 maja 2018 roku wyprawa rowerowa rozpoczęła się już po 5.20 rano. Dlaczego tak wcześnie? Dlatego, że tego dnia koledzy z Czechowickiego Towarzystwa Cyklistów zaplanowali wyjazd rowerowy spod kościoła św. Barbary w Czechowicach-Dziedzicach do... krakowskich Łagiewnik !!!
Ja szybko przejechałem przez Zabrzeg i tuż przed 6.00 bylem pod wspomnianym kościołem. Na starcie pobłogosławił nas tamtejszy proboszcz i skierowaliśmy się przez Kaniów do granicy województwa śląskiego z małopolskim i tym sposobem znaleźliśmy się w Jawiszowicach, a potem w Brzeszczach, gdzie kierowaliśmy się główną drogą w stronę Oświęcimia.
W Oświęcimiu wjechaliśmy na Wiślaną Trasę Rowerową tuż obok Obozu Auschwitz. Trasa prowadziła do Brożkowic, gdzie przy zjeździe na wał wiślany czekali na nas cykliści z Bielska-Białej. Po krótkim powitaniu, wspólnie ruszyliśmy malowniczą, asfaltową trasą rowerową WTR wiodącą przez bezdroża po wale Wisły. Minęliśmy Gromiec i wjechaliśmy do Mętkowa, by zobaczyć ładny, drewniany kościół i ...poczekać na jedną z naszych cyklistek, która gdzieś pobłądziła... Pod kościołem opuścili nas bielszczanie, którzy mieli w planach jak najszybsze dotarcie do Krakowa Łagiewnik i rowerowy powrót do Bielska-Białej.
Kontynuowaliśmy naszą jazdę wałami i podziwialiśmy malownicze tereny po obu stronach Wisły. Minęliśmy Podolsze i Okleśną, by w Podłężu opuścić wraz z WTRką wały Wisły i na trasie do Kamienia zaliczyć łagodny podjazd i zjazd z Kamienia do Rusocic, a w następnej miejscowości czyli Łączanach, powrócić na wały Wisły, przejeżdżając przez stopień zapory wodnej Łączany. Krotki postój zaliczyliśmy w Chrząstowicach, a potem w Pozowicach obok jakiegoś domu z małą gastronomią i toaletą. Tam też spotkaliśmy pewnego cyklistę, z którym chwilę porozmawialiśmy i otrzymaliśmy od niego mapę tamtejszych okolic, za co podziękowaliśmy.
Następnie przejechaliśmy przez okolice Facimiechu i Ochodzy oraz Kopanki by w końcu znaleźć się na rynku w Skawinie, czego nie planował nasz przewodnik Pan Zenek, bo trochę pomyliliśmy drogę i musieliśmy w stronę Krakowa jechać dość ruchliwą drogą nr 44. po chwili zawitaliśmy w granicach Krakowa i mieliśmy trochę kłopoty w dotarciu na miejsce. Pomocni okazali się miejscowi i dosyć szybko skierowaliśmy się do krakowskich Łagiewnik. Tam mieliśmy sporo czasu na odpoczynek gdyż przyjechaliśmy tam przed 14.00, a Msza Św w bazylice Bożego Miłosierdzia była o 15.30 po Koronce do Miłosierdzia Bożego. Tego dnia do łagiewnickiego sanktuarium dotarła piesza pielgrzymka diecezji bielsko-żywieckiej, która wyruszyła z bielskiego Hałcnowa kilka dni wcześniej. W łagiewnickim sanktuarium znajduje się klasztor i obraz Chrystusa Miłosiernego autorstwa Adolfa Hyły.
Mszy sw. przewodniczył biskup sufragan (pomocniczy) diecezji bielsko-żywieckiej Piotr Greger, który wygłosił też homilię. W trakcie pobytu w łagiewnickim sanktuarium spotkaliśmy naszych kolegów cyklistów z okolic Żywca, którzy swoją wyprawę rozpoczęli dwa dni wcześniej jadąc z grupą przez Piekary Śląskie, Częstochowę, Jurę do Krakowa, skąd wracali zorganizowanym transportem i część naszych też z nimi pojechała. My zaś po Mszy św. musieliśmy jechać do centrum Krakowa, co wcale łatwe nie było, gdyż drogi rowerowe w tym znanym na cały świat mieście nie są zbyt dobre, a jazda obok ryczących i śmierdzących samochodów nie należy do przyjemności. Ponownie myliliśmy drogę, ale przynajmniej zobaczyliśmy część krakowskich zabytków i byliśmy blisko bulwarów wiślanych i Wawelu.
Tak oto dotarliśmy na dworzec PKP Kraków Główny, gdzie przy rozkładzie jazdy pociągów czekało nas pasmo niespodzianek...Spóźniliśmy się na pociąg do Oświęcimia i nieco za daleko wjechaliśmy na rowerach na teren dworca, o czym poinformował nas napotkany ochroniarz, strasząc nas 100 złotowym mandatem, ale widząc, że jest bez szans odpuścił i poszedł.
Istna komedia rozegrała się gdy w kasie dowiedzieliśmy się, że w następnym pociągu do Oświęcimia nie ma już możliwości przewozu rowerów. Postanowiliśmy jechać pociągiem relacji Kraków - Rybnik z zamiarem wysiadania w Katowicach, a w kasie usłyszeliśmy ponownie o braku możliwości przewozu rowerów. Postanowiliśmy, za radą kasjerki, zaryzykować i wsiedliśmy po konsultacji z sympatyczną konduktorką do pociągu. Konduktorka powiedziała nam, że rowery mają być tak, aby nie utrudniały życia innym pasażerom. Sprzedała nam bilety z Krakowa do Czechowic-Dziedzic z zastrzeżeniem, że po przesiadce w Katowicach na Koleje Śląskie (z Krakowa jechaliśmy Przewozami Regionalnymi) nie będą respektować biletu na rower z PR i musimy w KŚ kupić na rower oddzielny bilet.
Po przesiadce w Katowicach ulokowaliśmy się w pociągu relacji Katowice - Zwardoń z zamiarem wysiadania w Czechowicach-Dziedzicach. Konduktor z KŚ nawet nie zauważył jakiejkolwiek różnicy przy sprawdzaniu biletów i nie musieliśmy kupować nowych biletów na rower !!! Tak oto dojechaliśmy do Czechowic-Dziedzic. W czasie jazdy pociągiem zmieniała się pogoda. Gdy jechaliśmy do Krakowa rowerami, było piękne słońce i niemal upał, a gdy wracaliśmy w pociągach to nadeszła burza z ulewą. W Czechowicach-Dziedzicach na stacji pożegnaliśmy kilku kolegów i koleżanki i we trójkę wyruszyliśmy do Ligoty, zahaczając o pewien lokal gastronomiczny w mieście. W Ligocie byłem około godziny 23.30 i o tej porze licznik zatrzymał się na 134 kilometrze.
Pod względem wrażeń wyprawa była znakomita i pierwszy raz w życiu byłem w Krakowie na rowerze z domu, a nie z samochodu jak było to w sezonie 2017. Sama trasa rowerowa z Oświęcimia do Krakowa w 90 procentach wiodła wałami Wisły, przez co nie było forsownych podjazdów, ale za to malownicze widoki i totalne pustkowia i setki rowerzystów na trasie i ta niezapomniana atmosfera, jaka towarzyszyła nam wszystkim.
Ze swojej strony mogę powiedzieć, że spełniło się moje rowerowe marzenie, by dotrzeć do Krakowa na rowerze z domu. Było to planowane wcześniej w różnych wariantach, a tu sprawę znacznie mi ułatwili koledzy i koleżanki z Czechowickiego Towarzystwa Cyklistów organizując rowerową pielgrzymkę do sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach.
Wielkie słowa podziękowania należą się do naszego przewodnika Pana Zenka, dzięki któremu trafiliśmy do celu. Gdyby nie On to ja bym na pewno nie trafił.A to, że trochę pobłądziliśmy w Krakowie, to nic strasznego, bo dzięki temu poznaliśmy znacznie lepiej to miasto.
Pozdrowienia kieruję do wszystkich uczestników pielgrzymki rowerowej, a zwłaszcza do pewnego cyklisty z Pisarzowic, który przyznał mi się, że odwiedza serwis roba25 i ogląda moje filmy, za co serdecznie dziękuję !!!
Galeria zdjęć z tego wyjazdu jest na https://photos.app.goo.gl/QP7ERVmGG5Pz65KDA