RADOSTOWICE - SZROT. 23.10.2016
Radostowice - szrot i nie tylko...
Do nietypowej wyprawy rowerowej doszło 23.10.2016 roku. Korzystając, bowiem z cieplej i przyjemnej pogody wyruszyłem z domu w kierunku tamy Jeziora Goczałkowickiego w Zabrzegu.
Po pokonaniu łatwej trasy z przeszkodami w postaci tłumu na wale znalazłem się w Goczałkowicach, a potem w miejscowości Łąka koło Pszczyny. Tam zatrzymałem się na tamie jeziora i potem już przez Porębę pojechałem do wspomnianych Radostowic... Ale po co tam jechałem???
Odpowiedź na to pytanie wielu ludzi na pewno rozśmieszy...
18 października 2016 roku zakończyła się moja niemal jedenastoletnia przygoda z moim autem, czyli niebieskim Fordem Fiestą Flair (rocznik 1998). W tym dniu samochód został sprzedany na złom, bo choć jego stan techniczny nie był aż tak zły, to jednak autko nie miałoby z pewnością wielu szans na długie życie. Przyjechał facet z lawetą i tak oto pożegnałem swoje pierwsze auto w życiu. Łezka w oku się zakręciła, na tyle, że postanowiłem w najbliższym czasie odwiedzić okolice szrotu, na który pojechało... I tak właśnie po kilku dniach zawitałem koło szrotu w Radostowicach...
Chciałem zobaczyć, co robią z moim samochodem, bo wtedy formalnie był jeszcze mój - papiery przysłali po kilku dniach i potem go wyrejestrowałem.
Na szrocie w Radostowicach, oczywiście przez wysoki, betonowy plot niewiele zobaczyłem, a wejść tam nie mogłem, bo było nieczynne. Jednak dostrzegłem swoje, ale już nieco rozmontowane auto. Powiem szczerze, że znów zakręciła się łezka w oku... W końcu towarzyszyło mi przez 11 lat, a też przecież brało udział w wyprawach rowerowych, a przede wszystkim narciarskich... No ale cóż - nadszedł moment ostatecznego rozstania, choć pewnie wielu kierowców to zrozumie, że czasem trudno jest pożegnać się ze swoim samochodem...
Ale cóż, decyzja była podjęta i nie było odwrotu. W garażu już był, dobrze znany mi "następca", którego będziecie mogli poznać, choć już kiedyś "gościł" na wyprawach rowerowych i narciarskich...
Po wizycie w Radostowicach pojechałem główną drogą w stronę Suszca i następnie zawitałem w Kryrach. Tam wjechałem w polne trasy i korzystając z dobrych warunków widokowych postanowiłem spróbować dostrzec Tatry.
Niestety nie za bardzo się to udało. Następnie pojechałem do Warszowic, gdzie zaskoczyła mnie zamknięta droga, ale jakoś znalazłem alternatywę i dojechałem do centrum Pawłowic. Stamtąd szybko, po ciemku jechałem już poboczem DK 81 do Zbytkowa i przez Strumień. Następnie szybko jechałem przez Zabłocie, Chybie, Landek i przez Bronów do domu.
Przy sprzyjającej, ciepłej pogodzie zrobiłem 80 km.
Galeria zdjęć: photos.google.com/share/AF1QipMWP2esCDr8OlZZEkxq9R_40chtf6QqiXBr97hPtMB3qCx7uNcgpMK5mIBTWbrXIg