POLSKIE DAVOS
POLSKIE DAVOS.
Początkowo pochmurna i niezbyt ciepłe niedzielne południe, nie zachęcało do wyjazdu na rower. To jednak mnie nie powstrzymało... Wyjazd zacząłem w Ligocie, skąd przez Zabrzeg pojechałem do Czechowic-Dziedzic, skąd pagórkowatymi terenami Bestwiny dojechałem do Janowic.
Tam były ładne widoki m.in. na Wilamowice, a także na sporą część Beskidu Małego z Hrobaczą Łąką na czele. Potem już szybki przejazd przez Pisarzowice i dotarcie do Kęt. W Ketach miałem chwilowy postój na tamtejszym, ładnie zrobionym rynku. Po chwili jednak zza chmur wyjrzało słońce i zrobiło się cieplej, a ja ruszyłem do Czańca.
Od tego momentu trasa wiodła tuż obok rzeki Soły, na której zbudowano zbiorniki. Pierwszy z nich to było jezioro w Czańcu, a potem zawitałem w Porąbce. Tam jednak skręciłem w bok do przysiółka Kozubnik nazywanego kiedyś "Polskim Davos". Dlaczego tak nazywano? A no dlatego, że znajduje się tam dawny ośrodek wczasowy, gdzie kiedyś wypoczywały elity z czasów PRL.
Obywały się tam nawet obrady RWPG (Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej - organizacja zrzeszająca państwa socjalistyczne), a nawet wypoczywał syn Leonida Breżniewa - przywódcy ZSRR !!! Ośrodek był luksusowy, a dostęp do niego dla zwykłych ludzi był prawie niemożliwy. Po latach świetności w czasach "Polski Ludowej", w kapitalizmie ośrodek popadł w kompletną ruinę... Pozostały rozszabrowane ruiny budynków... Ale wszystko wskazuje na to, że ośrodek odzyska dawny blask, bowiem zakupił go ktoś i zaczął solidnie remontować. Plany dotyczące rewitalizacji Kozubnika są imponujące... Wellness, spa, czy termy... Oby tak dalej, bo szkoda by, tak ładnie położony ośrodek odszedł w zapomnienie... Ośrodek znajduje się w malowniczej dolinie, tuż przy górze Żar, gdzie jest zbiornik wodny i elektrownia szczytowo-pompowa. Z Kozubnika powróciłem do Porąbki, gdzie wjechałem na tamę Jeziora Międzybrodzkiego i po przejechaniu przez pagórkowaty teren Międzybrodzia do Żywca.
Do tego miasta jechałem niedaleko brzegów Jeziora Żywieckiego, które kryje w sobie wiele tajemnic, takich jak Jezioro Goczałkowickie, bowiem oba powstały na terenach, gdzie kiedyś były wsie. Zbieg okoliczności jest taki, że oba jeziora kryją w sobie część miejscowości o nazwie Zarzecze... Jezioro Żywieckie pochłonęło też część Żywca. To z tego jeziora moja miejscowość czerpie wodę do domów... Szkoda tylko, że słynny żywiecki browar znajduje się po drugiej stronie miasta... Samo miasto przejechałem dosyć szybko, kierując się w stronę Pietrzykowic, które ominąłem, a potem pojechałem do Łodygowic i Rybarzowic. Tutaj doszło do zupełnie przypadkowego spotkania ze znajomym cyklistą Panem Gienkiem, z którym byłem na swojej największej wyprawie rowerowej w historii, czyli na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej w 2015 roku. Nasza wspólna trasa zakończyła się na rondzie w Buczkowicach, skąd pojechałem przez Meszną do Bystrej. Tą trasą już w tym sezonie jechałem gdy odwiedzałem Szczyrk. Trasę przez Meszną, Bystrą i Bielsko-Białą przejechałem dosyć szybko. Potem zawitałem w Mazańcowicach, skąd powróciłem do Ligoty.
Trasa przejechana podczas tej wyprawy była bardzo urokliwa - kaskady rzeki Soły, górskie widoki, podjazdy, zjazdy... No i 107 km dla dzieci z domów dziecka w ramach akcji "Rower Pomaga" przejechane bez zmęczenia.
GALERIA ZDJĘĆ Z WYPRAWY JEST TUTAJ.