MARATON RUDZICA 2017
Nadwiślański Maraton na Orientację 2017
W sobotę 8.04.2017 roku w Rudzicy odbywał się maraton na orientację organizowany przez grupę "Rozbiegamy to miasto" z Czechowic-Dziedzic. Jest to maraton pieszy i rowerowy. Ja oczywiście wziąłem udział w edycji rowerowej na 50 km. Pogoda niestety była z początku deszczowa (co zniechęciło mojego kolegę Michała), ale potem niebo się wypogodziło i zza chmur wyjrzało słońce i tak był do końca.
Z Pierśca pojechałem w stronę Roztropic, gdzie łatwo znalazłem PK 43 "Samotne, okazałe drzewo".
Był on zlokalizowany tuż za "Mototechniką". Następnie wspiąłem się do Roztropic i zjechałem do Iłownicy, gdzie za pomnikiem, niedaleko OSP był PK 46 "Drzewo za pomnikiem", a następnie przez Landek pojechałem w kierunku rudzickiej kaplicy św. Wendelina, gdzie za kaplicą zlokalizowano PK 37 "Tyły kapliczki".
Miejsce to jest mi bardzo dobrze znane, toteż dotarcie nie stanowiło żadnych problemów. potem wspiąłem się na kopiec rudzicki i skierowałem w stronę Międzyrzecza, skręcając w lewo do lasu, gdzie jest "Kamień Rudzicki" z czasów zlodowacenia, gdzie był mój ostatni PK - czyli PK 45 "Drzewo ok 10 m na W od kamienia" .
Tam też spotkałem tych samych ludzi i biegaczkę co byli przy maszcie w Pierścu, gdzie pokazałem im dojście do PK przy kamieniu. Ja, już mocno zmęczony skierowałem się do centrum Rudzicy do szkoły na finisz. Zameldowałem się na mecie, nie wiedząc jakie miejsce zająłem, ale to nie było moim celem. Cel to była dobra wyprawa, zabawa wśród ludzi z całej Polski i dodatkowe km do akcji "Rower Pomaga". Na mecie dostałem posiłek - gulasz i kołaczyki z napojem izotonicznym, które zlikwidowały zmęczenie. Tak zakończył się mój udział w maratonie.
Stan mojego roweru, który dzielnie walczył z wodą i błotem wymagał natychmiastowej interwencji, toteż pojechałem do Jasienicy na myjnię bezdotykową by przy pomocy Karchera usunąć kilogramy błota, co udało się bez problemów, a zwykle mycie byłoby bardzo trudne... Błotniki skutecznie powstrzymywały błoto i to nie wylądowało na mojej kurtce, ale na getrach i butach oraz sakwie, które po przyjechaniu do domu zostały natychmiast wyczyszczone.
Z Jasienicy wracałem przez Rudzicę i ponownie zawitałem przy kaplicy św. Wendelina, bo po prostu jest to jedno z moich ulubionych, urokliwych miejsc. Potem przez Bronów wróciłem do domu.
Choć trasa rowerowa, którą wybrałem miała być tylko 50 km, to mój licznik pokazał aż 94 km !!! Mogłaby być nawet 100 km , ale jazda po pagórkowatym terenie na maratonie, dała mi mocno w kość i tym razem nie dobijałem do stu.