ROWEROWA NOC!!!
"NOCNA MASA KRYTYCZNA"
4/5. LIPCA 2015 KIERUNEK:WISŁA
Wyprawa, o której tutaj piszę jest po prostu niesamowita!!! Ta wyprawa planowana była od 2 lat, ale ciągle coś nie wychodziło... W końcu nadszedł zwrotny moment i stało się...Nazwaliśmy ją "Nocną Masą Krytyczną" Dlaczego? O tak dla jaj...
Wyprawa rozpoczęła się o godz. 21.07 na wale Zbiornika Goczałkowickiego w Zabrzegu. Zazwyczaj o tej porze wyprawy się kończą a nie zaczynają...ale noc była nasza!!! Leśnymi duktami skierowaliśmy się w stronę Chybia, a potem główną trasą pojechaliśmy do Drogomyśla, gdzie ze słynnej "drogi do Czech" wjechaliśmy na Wiślaną Trasę Rowerową. Tą trasą jechaliśmy aż do samego centrum Wisły. Jest to bardzo dobrze znany nam szlak i celowo wybraliśmy go do wyprawy nocnej. Na trasie w Drogomyślu wjechaliśmy w lasek z gęstymi krzaczkami, a że było już totalnie ciemno, to jednak nie aż tak bardzo. Nasze diodowe lampki dawały sobie doskonale radę!!! Zwłaszcza mój dwudiodowy " halogen " z Meridy. Przejechaliśmy koło Ochab i o 22:47 zawitaliśmy w Skoczowie i mieliśmy małe problemy na trasie, bo most okazał się być w remoncie... Ze Skoczowa podziwialiśmy piękny wschód księżyca i malowniczo oświetlony krzyż na Kaplicówce. Dalej mknęliśmy w świetle naszych diodówek w stronę Harbutowic, gdzie był planowy postój. Jako, że nie lubimy siedzieć długo w jednym miejscu pojechaliśmy dalej odwiedzając o godzinie 23:40 Ustroń. Tam wjechaliśmy do centrum, gdzie poszukiwaliśmy jakiegoś sklepu 24h i udało się. Będąc w sklepie, dokonaliśmy zakupów prowiantu i tymczasem wybiła północ... Po wyjściu ze sklepu zabraliśmy się za konsumpcję. Obok nas stały dziewczyny, które podczas swojej dyskusji, zadały nam dziwne pytanie typu: "A panowie to jaką długość mają w centymetrach?" Doprecyzowano to potem, że chodzi o długość... stopy!!! Po nieudzieleniu odpowiedzi pojechaliśmy dalej spotykając faceta chodzącego z pilą łańcuchową do cięcia drzewa... Czyżby nocna wycinka??? Potem napotykaliśmy różnych ludzi, którzy byli w stanie "po"... I tak zawitaliśmy w Wiśle!!! A było 30 minut po północy... Naszą wizytę na Placu Hoffa, nieco zakłócili podchmieleni kibole Legii Warszawa, przed którymi woleliśmy czmychnąć nad rzekę Wisłę. Tak oto mieliśmy spotkanie z kibolami... W parku przy amfiteatrze poczuliśmy chłód i Roba przeistoczył się w Power Rangers czerwonego, ubierając swój najcenniejszy strój firmy Morphsuits!!! Spacerowaliśmy nad rzeką Wisłą podziwiając miasto, które za dnia tętni życiem a w nocy śpi... Nie to co Ustroń, do którego powróciliśmy około 2.00 Wracaliśmy wiślanką do Ustronia, gdzie podziwialiśmy piękną iluminację na moście, a potem do Harbutowic, gdzie skręciliśmy do Górek Wielkich odwiedzając brzegi Brennicy. A potem trasą z Górek do Skoczowa, gdzie zatrzymaliśmy się na rynku o 2:42, bo szybko jechaliśmy i mieliśmy dużo czasu, a Michał musiał być dopiero po widoku na tamie w Zabrzegu, bo po ciemku ona jest zamknięta. Warto wspomnieć, że napotykani ludzie byli w niezłym szoku widząc dwóch rowerzystów na trasie w środku nocy... Ale okrzyk typu: "Trzecia w nocy!!! Rowerzyści!!! Brawo!!! Brawo!!!" był po prostu najlepszy! Na trasie spotkaliśmy tylko jednego rowerzystę... A tak to byliśmy sami...Po przejechaniu na WTR w Skoczowie, pojechaliśmy do Drogomyśla na słynną "drogę do Czech" i powróciliśmy do Zaborza, gdzie ćwierkające ptaki zwiastowały, że witaliśmy nowy dzień i nasze diodówki mogły zakończyć pracę... Spisały się na medal!!! W Zaborzu skierowaliśmy się leśną trasą w stronę Landeka, a potem leśnymi płytami nad Zalew Goczałkowicki, gdzie widzieliśmy wschód słońca... Na tamie pożegnaliśmy się, a ciągle powracające Michałowe marzenie o łóżku mogło być za kilkanaście minut zrealizowane!!! On pojechał przez Goczałkowice i Pszczynę do domu, a ja przez Zabrzeg i las czarnoleski też do domu. Tam już tylko posiłek, kąpiel, pranie Rangersa, bo był nieco zabrudzony od kurzu, co widać na białych rękawicach i stopach i łóżko... No i satysfakcja, że 110 km w nocy zaliczone!!!
WAŻNE: Dla zorganizowania takiej wyprawy musieliśmy się specjalnie przygotować i doposażyć rowery w odpowiednie oświetlenie, a nas samych w odblaski. Ja miałem aż 3 diodówki na kierownicy, z czego używałem przeważnie jedną, bo było jasno, ale w lasach dwie. Z tyłu miałem 2 diodówki z czego jedna dala sobie radę bez problemów. Na sobie miałem pomarańczową koszulkę odblaskową, a potem ubranie-kombinezon stylizowany na czerwonego Rangersa, który też fajnie widać po zmroku!!! Michał miał odblaski na nogach i po jednym świetle z przodu i z tyłu roweru.
Pogoda dopisała, było ciepło w granicach 20 stopni na trasie z domu do Ustronia, a w Wiśle zrobiło się zimniej bo 15 stopni i zmieniłem strój ze spodenek i koszulki na czerwonego Rangersa, co wywoływało zainteresowanie ludzi he he ale już się do tego przyzwyczaiłem, bo ten strój zakładam tylko na wyjątkowe wyprawy. Ociepliło się po ponownym wjeździe do Ustronia i było około 20 stopni, choć w okolicach świtu znów było chłodniej... Tak oto uciekliśmy fali upałów panującej od kilku dni w Polsce, bo temperatury za dnia przekraczają znaczne 30 stopni w cieniu...