FRYDEK-MISTEK
FRYDEK-MISTEK 3.05.2015
Wyprawa rowerowa, która odbyła się 3.05.2015 roku była wyjątkowa, bo rozpoczęła się na dworcu kolejowym w Cieszynie. Do tego miasta ja i Michał dotarliśmy pociągiem na godzinę 8.00. Z Cieszyna przejechaliśmy do Czeskiego Cieszyna na rynek, a potem skierowaliśmy się na pagórkowatą trasę wiodącą w kierunku Cierlicka, gdzie odwiedziliśmy miejsce katastrofy polskich lotników Żwirki i Wigury, którzy tam zginęli. Podziwialiśmy to miejsce przez prawie 30 minut i oddaliśmy hołd lotnikom. Zapoznaliśmy się z treścią tablic umieszczonych w tym miejscu. Następnie widokową trasą pojechaliśmy na tamę Jeziora Cierlicko, by podziwiać piękne widoki. Potem szybko, pagórkowatymi trasami pojechaliśmy przez Olbrachcice do dzielnicy Hawierzowa, zwanej Żywocice, gdzie odwiedziliśmy pomnik pomordowanych w tzw.. Tragedii Żywocickiej. Następnie z Żywocic, przez Błędowice, ładną, widokową trasą pojechaliśmy do Siedliszcza, gdzie widzieliśmy drewniany kościół i faceta tynkującego dom w niedzielę, czy traktor pracujący w polu, albo faceta spawającego w ogrodzie... Z Siedliszcz szybko dotarliśmy widokową trasą do samego Frydka-Mistka!!! Byliśmy tym sposobem blisko Moraw i samej Łysej Hory - najsłynniejszej góry w naszych wyprawach, której nigdy nie zdobyliśmy!!! W Frydku-Mistku odwiedziliśmy zamek i poszliśmy zamówić obiad. Kebab zamawiał Michał, przy czym mieliśmy sporo śmiechu, bo sprzedawca był Turkiem mówiącym po czesku...Potem była zabawna sytuacja pod Lidlem we Frydku, gdy kobieta usłyszała, że musiałem SZUKAĆ wafelków w sklepie... To jest pułapka słowna, bo "szukać" to po czesku znaczy "iść z kobietą do łóżka", więc tylko szczęście uchroniło nas od dostania po pysku...Potem powróciliśmy do Siedliszcz, gdzie widokową trasą pojechaliśmy do Bruzewic, a potem do Żermanic nad jezioro o tej samej nazwie. Przy przejeżdżaniu obok jeziora nieco błądziliśmy, ale w Sobiszowicach znaleźliśmy trasę na Czeski Cieszyn. Na trasie był czwórstyk miejscowości Trzanowice, Górny Żuków, Koniaków i Grodziszcze, który oznaczono specjalnym kamieniem. W Czeskim Cieszynie byliśmy zbyt wcześnie, by wracać do domu pociągiem z Cieszyna, toteż zapadła decyzja o odwiedzeniu rodu Podobora w pobliskim Kocobędzu, co po kilku o krążeniach się nie udało... No i pojechaliśmy przez hałdy kopalni "Darków" do Karwiny, gdzie zatrzymaliśmy się na rynku, na kawę latte machiato... i zapadła decyzja o powrocie do domu na rowerach, słynną trasą "do Czech", którą wielokrotnie jeździmy. Przypomnę, że wiedzie ona z / do Karwiny, przez Kaczyce, Kończyce Małe, Pruchną, Drogomyśl, Zaborze i w tej miejscowości jedziemy do Landeka leśnym duktem. m jechaliśmy tym duktem aż na wał goczałkowicki, gdzie wyprawa dobiegła końca.
Była to jedna z najpiękniejszych wypraw rowerowych, bo były pagórki i piękne widoki no i zero zmęczenia po pokonaniu 140 km. przy ładnej pogodzie.
Wyprawa rowerowa, która odbyła się 3.05.2015 roku była wyjątkowa, bo rozpoczęła się na dworcu kolejowym w Cieszynie. Do tego miasta ja i Michał dotarliśmy pociągiem na godzinę 8.00. Z Cieszyna przejechaliśmy do Czeskiego Cieszyna na rynek, a potem skierowaliśmy się na pagórkowatą trasę wiodącą w kierunku Cierlicka, gdzie odwiedziliśmy miejsce katastrofy polskich lotników Żwirki i Wigury, którzy tam zginęli. Podziwialiśmy to miejsce przez prawie 30 minut i oddaliśmy hołd lotnikom. Zapoznaliśmy się z treścią tablic umieszczonych w tym miejscu. Następnie widokową trasą pojechaliśmy na tamę Jeziora Cierlicko, by podziwiać piękne widoki. Potem szybko, pagórkowatymi trasami pojechaliśmy przez Olbrachcice do dzielnicy Hawierzowa, zwanej Żywocice, gdzie odwiedziliśmy pomnik pomordowanych w tzw.. Tragedii Żywocickiej. Następnie z Żywocic, przez Błędowice, ładną, widokową trasą pojechaliśmy do Siedliszcza, gdzie widzieliśmy drewniany kościół i faceta tynkującego dom w niedzielę, czy traktor pracujący w polu, albo faceta spawającego w ogrodzie... Z Siedliszcz szybko dotarliśmy widokową trasą do samego Frydka-Mistka!!! Byliśmy tym sposobem blisko Moraw i samej Łysej Hory - najsłynniejszej góry w naszych wyprawach, której nigdy nie zdobyliśmy!!! W Frydku-Mistku odwiedziliśmy zamek i poszliśmy zamówić obiad. Kebab zamawiał Michał, przy czym mieliśmy sporo śmiechu, bo sprzedawca był Turkiem mówiącym po czesku...Potem była zabawna sytuacja pod Lidlem we Frydku, gdy kobieta usłyszała, że musiałem SZUKAĆ wafelków w sklepie... To jest pułapka słowna, bo "szukać" to po czesku znaczy "iść z kobietą do łóżka", więc tylko szczęście uchroniło nas od dostania po pysku...Potem powróciliśmy do Siedliszcz, gdzie widokową trasą pojechaliśmy do Bruzewic, a potem do Żermanic nad jezioro o tej samej nazwie. Przy przejeżdżaniu obok jeziora nieco błądziliśmy, ale w Sobiszowicach znaleźliśmy trasę na Czeski Cieszyn. Na trasie był czwórstyk miejscowości Trzanowice, Górny Żuków, Koniaków i Grodziszcze, który oznaczono specjalnym kamieniem. W Czeskim Cieszynie byliśmy zbyt wcześnie, by wracać do domu pociągiem z Cieszyna, toteż zapadła decyzja o odwiedzeniu rodu Podobora w pobliskim Kocobędzu, co po kilku o krążeniach się nie udało... No i pojechaliśmy przez hałdy kopalni "Darków" do Karwiny, gdzie zatrzymaliśmy się na rynku, na kawę latte machiato... i zapadła decyzja o powrocie do domu na rowerach, słynną trasą "do Czech", którą wielokrotnie jeździmy. Przypomnę, że wiedzie ona z / do Karwiny, przez Kaczyce, Kończyce Małe, Pruchną, Drogomyśl, Zaborze i w tej miejscowości jedziemy do Landeka leśnym duktem. m jechaliśmy tym duktem aż na wał goczałkowicki, gdzie wyprawa dobiegła końca.
Była to jedna z najpiękniejszych wypraw rowerowych, bo były pagórki i piękne widoki no i zero zmęczenia po pokonaniu 140 km. przy ładnej pogodzie.