MATYSKA
MATYSKA - GOLGOTA BESKIDÓW
W wyborczą niedzielę 25.10.2015 roku o godzinie 9.00 spod Domu Kultury w Ligocie rozpoczęliśmy kolejną wyprawę rowerową. Z Ligoty 4 mężczyzn pojechało w stronę Zabrzega, gdzie czekał na nas 5 mężczyzna. I tak w tym gronie pojechaliśmy do Czechowic-Dziedzic na Plac Jana Pawła II, gdzie czekało na nas 4 pozostałych rowerowych entuzjastów. Wśród nich była jedna pani.
Wspólnie ruszyliśmy z Czechowic do Bielska-Białej, gdzie przejechaliśmy przez centrum tego miasta i zawitaliśmy w Bystrej, gdzie skierowaliśmy się przez Meszną na rondo do Buczkowic, gdzie czekał na nas kolejny uczestnik naszej wyprawy, wraz i kilkoma "wymiataczami", którzy pojechali nieco inną trasą od Bielska.
W pełnym składzie ruszyliśmy po pagórkach, z podziwianiem zamglonych widoków na Kotlinę Żywiecką i Skrzyczne z Buczkowic, Godziszki, Słotwiny, Lipowej, Twardorzeczki, dojechaliśmy do Radziechów, gdzie odwiedziliśmy Drogę Krzyżową wiodącą na szczyt wzgórza Matyska z krzyżem.
Warto wspomnieć, że Droga Krzyżowa jest dosyć kontrowersyjna, gdyż na poszczególnych stacjach można dostrzec symbolikę ruchów masońskich (wolnomularstwo). Masoneria to, wg Wikipedii, Wolnomularstwo, inaczej masoneria lub sztuka królewska – międzynarodowy ruch, mający na celu duchowe doskonalenie jednostki i braterstwo ludzi różnych religii, narodowości i poglądów. Ruch ten charakteryzuje się istnieniem trójkątów masońskich, lóż wolnomularskich, obediencji oraz rozbudowanej symboliki i rytuałów. Masoneria to także zespół bractw o charakterze elitarnym i dyskretnym. Inną cechą wolnomularstwa są legendy i teorie spiskowe na jej temat. Nauka badająca historię wolnomularską i idee wolnomularskie nazywa się masonologią.
Po odpoczynku na Matysce, pod krzyżem powróciliśmy do Radziechów, a następnie skierowaliśmy się do Żywca, gdzie widzieliśmy słynny browar, oraz nowiuteńki (oddany tuż przed wyborami) most na Sole.
Z Żywca, pojechaliśmy do Zarzecza, a potem do Łodygowic, gdzie pożegnaliśmy jednego uczestnika wyprawy - tego, który dołączył do nas w Buczkowicach. szybko jechaliśmy w kierunku Bielska-Białej, mijając na trasie Wilkowice, oraz zwiedzając kościół drewniany św. Barbary w bielskiej dzielnicy Mikuszowice. Bezproblemowo przejechaliśmy przez centrum Bielska-Białej by dotrzeć do Czechowic-Dziedzic, gdzie pożegnaliśmy grupę rowerzystów, która z nami stamtąd jechała. I tak w 5 osobowym składzie pojechaliśmy przez Zabrzeg (gdzie pożegnaliśmy 2 osoby) do Ligoty-Miliardowic, gdzie oficjalnie wyprawa się zakończyła. Licznik zanotował 100 km.
Samotnie jeszcze postanowiłem nieco dołożyć kilometrów i postanowiłem najpierw spełnić wyborczy obowiązek (mimo spodziewanej porażki mojej opcji politycznej) i pojechałem znów do Zabrzega, a potem do Czarnolesia -nowym śladem szlaku rowerowego "Greenways", prowadzącego na wał Jeziora Goczałkowickiego. Jednak na leśnym skrzyżowaniu pojechałem w lewo (a nie na wał) i na tzw. dziką plażę. Tam jechałem wyschniętym dnem jeziora w stronę wału. Z kłopotami mijałem dawne zabudowania zabrzeskiego Podjazu i dotarłem na wał jeziora. A potem wałem do drogi, przez Zabrzeg, do Ligoty i do domu. no i przybyło mi 20 km...czyli łączny dystans to 120 km.
Pogoda dopisywała, choć było max 12 stopni, bez wiatru z dużym zachmurzeniem, no ale to ostatnia wyprawa października 2015.
W wyborczą niedzielę 25.10.2015 roku o godzinie 9.00 spod Domu Kultury w Ligocie rozpoczęliśmy kolejną wyprawę rowerową. Z Ligoty 4 mężczyzn pojechało w stronę Zabrzega, gdzie czekał na nas 5 mężczyzna. I tak w tym gronie pojechaliśmy do Czechowic-Dziedzic na Plac Jana Pawła II, gdzie czekało na nas 4 pozostałych rowerowych entuzjastów. Wśród nich była jedna pani.
Wspólnie ruszyliśmy z Czechowic do Bielska-Białej, gdzie przejechaliśmy przez centrum tego miasta i zawitaliśmy w Bystrej, gdzie skierowaliśmy się przez Meszną na rondo do Buczkowic, gdzie czekał na nas kolejny uczestnik naszej wyprawy, wraz i kilkoma "wymiataczami", którzy pojechali nieco inną trasą od Bielska.
W pełnym składzie ruszyliśmy po pagórkach, z podziwianiem zamglonych widoków na Kotlinę Żywiecką i Skrzyczne z Buczkowic, Godziszki, Słotwiny, Lipowej, Twardorzeczki, dojechaliśmy do Radziechów, gdzie odwiedziliśmy Drogę Krzyżową wiodącą na szczyt wzgórza Matyska z krzyżem.
Warto wspomnieć, że Droga Krzyżowa jest dosyć kontrowersyjna, gdyż na poszczególnych stacjach można dostrzec symbolikę ruchów masońskich (wolnomularstwo). Masoneria to, wg Wikipedii, Wolnomularstwo, inaczej masoneria lub sztuka królewska – międzynarodowy ruch, mający na celu duchowe doskonalenie jednostki i braterstwo ludzi różnych religii, narodowości i poglądów. Ruch ten charakteryzuje się istnieniem trójkątów masońskich, lóż wolnomularskich, obediencji oraz rozbudowanej symboliki i rytuałów. Masoneria to także zespół bractw o charakterze elitarnym i dyskretnym. Inną cechą wolnomularstwa są legendy i teorie spiskowe na jej temat. Nauka badająca historię wolnomularską i idee wolnomularskie nazywa się masonologią.
Po odpoczynku na Matysce, pod krzyżem powróciliśmy do Radziechów, a następnie skierowaliśmy się do Żywca, gdzie widzieliśmy słynny browar, oraz nowiuteńki (oddany tuż przed wyborami) most na Sole.
Z Żywca, pojechaliśmy do Zarzecza, a potem do Łodygowic, gdzie pożegnaliśmy jednego uczestnika wyprawy - tego, który dołączył do nas w Buczkowicach. szybko jechaliśmy w kierunku Bielska-Białej, mijając na trasie Wilkowice, oraz zwiedzając kościół drewniany św. Barbary w bielskiej dzielnicy Mikuszowice. Bezproblemowo przejechaliśmy przez centrum Bielska-Białej by dotrzeć do Czechowic-Dziedzic, gdzie pożegnaliśmy grupę rowerzystów, która z nami stamtąd jechała. I tak w 5 osobowym składzie pojechaliśmy przez Zabrzeg (gdzie pożegnaliśmy 2 osoby) do Ligoty-Miliardowic, gdzie oficjalnie wyprawa się zakończyła. Licznik zanotował 100 km.
Samotnie jeszcze postanowiłem nieco dołożyć kilometrów i postanowiłem najpierw spełnić wyborczy obowiązek (mimo spodziewanej porażki mojej opcji politycznej) i pojechałem znów do Zabrzega, a potem do Czarnolesia -nowym śladem szlaku rowerowego "Greenways", prowadzącego na wał Jeziora Goczałkowickiego. Jednak na leśnym skrzyżowaniu pojechałem w lewo (a nie na wał) i na tzw. dziką plażę. Tam jechałem wyschniętym dnem jeziora w stronę wału. Z kłopotami mijałem dawne zabudowania zabrzeskiego Podjazu i dotarłem na wał jeziora. A potem wałem do drogi, przez Zabrzeg, do Ligoty i do domu. no i przybyło mi 20 km...czyli łączny dystans to 120 km.
Pogoda dopisywała, choć było max 12 stopni, bez wiatru z dużym zachmurzeniem, no ale to ostatnia wyprawa października 2015.