POCIĄG PENDOLINO
STRACONKA I POCIĄG PENDOLINO 13.12. 2015
W niedzielę 13.12. 2015 roku, mimo dosyć mało sprzyjającej pogody - silnego wiatru i przelotnych opadów deszczu i 8 stopni, pojechałem na grudniową wyprawę.
Najpierw zawitałem w Czechowicach-Dziedzicach, na dworcu kolejowym, by pierwszy raz w życiu zobaczyć pociąg Ekspres InterCity Premium zwany Pendolino, który tego dnia zaczął kursować w naszym regionie. Pociąg przyjechał o godzinie 11.56 i stal na stacji około 2 minut. sam pociąg zrobił na mnie spore wrażenie, bo jak na polską kolej wygląda super. Po odjechaniu pociągu, usłyszałem jak ktoś mnie woła raz po imieniu, raz po przezwisku: Roba! Robert! Rozglądam się po stacji i nic, a głos nadal woła... Okazało się, że wołał mnie maszynista ze stojącego obok zielonego elektrowozu (lokomotywy) - był to rowerzysta z Zabrzega, który jeździ z nami na wyprawy rowerowe. Nie wiem czy dobrze usłyszałem, ale mówił coś żebym go (pociąg Pendolino) w Bielsku sfilmował...
No i pojechałem z Czechowic do Bielska-Białej, gdzie ponownie "dorwałem Pendolino" na dworcu głównym. Stał na bocznicy i był podziwiany przez ludzi, którzy podobnie jak ja, filmowali i fotografowali pociąg... Maszyna robi wrażenie: szpiczasty początek i koniec, lotnicze fotele, klima, przyciemniane szyby...
Jak na PKP luksus!!! Spędziłem tam chyba 30 minut i pojechałem dalej. Gdy wychodziłem, to jedna z kobiet zauważyła moje " trzecie oko na kasku"... "A ten co to ma na tej łepie? A kamera!!!" Jak widać rowerzyści z kamerą na kasku to jeszcze rzadkość... Z dworca pojechałem (po peronach tam jeździć nie wolno, o czym przekonaliśmy się z Michałem podczas innej wyprawy), do bielskiej dzielnicy Straconka, gdzie przeraził mnie stan trasy rowerowej na bulwarach, czyli woda, błoto itd.
Trasa dla rowerów wodnych... W Straconce widziałem kościół i nagle skończyła mi się asfaltowa droga i wjechałem w górski szlak. Było stromo, ślisko i mokro bo zaczynał kropić deszcz... Trud wynagrodził mi widok na Bielsko-Białą i okoliczne miasta.
Znalazłem się w Lipniku i po podziwianiu panoramy (Skrzyczne, Klimczok ze śniegiem), szybko zjechałem do Kóz a potem do Pisarzowic. Na niebie pojawiały się coraz czarniejsze chmury, wiatr przyspieszył z silnego na porywisty...to zapowiadało armagedon jaki rozpętał się na granicy Wilamowic i Starej Wsi... Lało, wiało przez co musiałem ubrać swoje przeciwdeszczowe ubranie, co przy porywistym wietrze nie było łatwe...dodatkowo zapadła ciemność, ale znalazłem przystanek autobusowy i jakoś się pozbierałem... Wiatr wiał porywiście, że bałem się odfrunąć razem z wiatą na przystanku...a tu jeszcze trza pedałować do domu i to pod wiatr!!!! Ruszyłem w tym Armagedonie i przy dojechaniu do dużego krzyża w Starej Wsi nagle niebo się rozchmurzyło i pojawiły gwiazdy, wiatr zwolnił i przestało lać!!! Cud??? Pogoda się uspokoiła i tak było już do końca wyprawy... Ze Starej Wsi podjechałem do Dankowic, a potem już nieco wymęczony przez wiatry, jadąc z nimi twarzą w twarz, kulałem się przez Bestwinę do Czechowic-Dziedzic i podziwiałem świąteczne neony i lampki jakie rozwieszono po mieście.
Przez Ligotę i Zabrzeg dotarłem do domu. Wymęczony przez wiatr nakręciłem jednak 83 km, co jest moim grudniowym rekordem!!! Czy to była ostatnia wyprawa w sezonie 2015??? Zobaczymy, bo w planach jest wyprawa do Wendelina w dniu 31.12.2015... no i czekamy na sezon narciarski...