Piekary Śląskie 13.07.2014
Chudów - Piekary Śl. - Ramża
W dniu 13.07.2014 roku doszło do prawdziwie wyjątkowej wyprawy rowerowej. A dlaczego? Sami się dowiecie, jak przeczytacie.
Wyprawa rozpoczeła się na tamie Jeziora Goczałkowickiego w Goczalkowicach, skąd WTRką dojechałem do Pszczyny, by szybko znaleźć się na trasie rowerowej do Łąki. Po przejechaniu, przez tamę tamtejszego zbiornika, znalazłem się w Porębie, a potem w Radostowicach, gdzie obok stacji PKP wjechałem do lasu i skierowałem się leśnymi duktami na Orzesze. Niestey nieco pobłądziłem (zawitałem niedaleko Kobióra), ale w końcu znalazłem się w Zgoniu, gdzie trasa rowerowa skierowała mnie na Orzesze. W Orzeszu przejechałem przez miasto, dość szybko, bo uznałem sobie jechać do Chudowa. Trasa do zamku w Chudowie, wiodła malowniczymi okolicami Ornontowic i Bujakowa. Przy zamku w Chudowie, nieco pojadłem, by mieć siłę jechać... dalej! Z Chudowa przez Paniówki, pojechałem obrzeżami Zabrza, przez autostradę A4, do Rudy Śląskiej! Zawitałem w dzielnicy Bielszowice i widziałem osiedle domków fińskich oraz kopalnię. W Rudzie Śląskiej, jechałem przez Bielszowice, Wirek, Nowy Bytom, Chebzie,gdzie wjechałem na drogę 925 i zawitałem w Bytomiu- Szombierkach, gdzie omyłkowo skręciłem na zachód w drogę 79, odwiedzając kompleks stawów w dzielnicy Łagiewniki. Trasa skierowała mnie (obok stawów) do drogi 94 i do miejscowości Brzeziny Śląskie. Były tam piękne widoki na okolicę i trasa na Częstochowę. Po przejechaniu Brzezin, widziałem już Piekary Śląskie i słynną Kalwarię z obrazem NMP Sprawiedliwości i Miłości Społecznej. Zawitałem w Piekarach na samej kalwarii, a licznik zanotował 81 km (z Ligoty). Piekarska kalwaria jest miejscem wielu pielgrzymek z których najsłynniejsza jest ta w ostatnią niedzielę maja (w której sam już klika razy uczestniczyłem), bo to męska pielgrzymka, która coraz bardziej przypomina złot rowerzystów!!! Na kalwarii znalazłem nasze miejsce, gdzie byłem z wujkiem i innymi na pielgrzymce, po czym wracałem już do Bytomia drogą 911. W Centrum Bytomia jechałem na Rudę Śląską drogą 925, którą opuściłem w dzielnicy Halemba. Stamtąd pojechałem przez ładne tereny do miejscowości Paniowy i do Bujakowa, gdzie zamknąłem pętlę. Trasą 925 jechałem przez Ornontowice do Orzesza, gdzie podjechałem do dzielnicy Jaśkowice, by zobaczyć dawne skrzyżowanie torów kolejowych pod kątem 90 stopni. Tam byłem już w zeszłym sezonie 2013 i dlatego nie będę się zagłębiał w opisywanie tego miejsca, jak i samego radaru meteorolgicznego na wzgórzu Ramża, który widziałem nieco z oddali, bo spieszyłem się do Żor. Z Orzesza jechalem do Żor przez Zawadę i Woszczyce, gdzie musiałe wjechać na krajową 81, co do przyjemności nie należało... W Żorach usłyszałem... Dariusza Szpakowskiego, komentującego final mundialu w Brazylii (Niemcy-Argentyna 1:0) , toteż sam włączyłem radio i śledziłem losy meczu... Międzyczasie jechałem z Żor , obrzeżami Jastrzębia do Krzyżowic i potem do Pawłowic, gdzie musiałem nieco jechać znów DK 81 do Zbytkowa (między Pawłowicami i Strumieniem są trasy rowerowe przez las - granica rus i Austrii, ale było ciemno), a potem do Strumienia. Już w Żorach wiedziałem, że mój rekord 160 km w jeden dzień zostanie pobity... Ze Strumienia pojechałem do Chybia, przez Zabłocie i potem przez Landecki las do domu.
Padł rekod w ilości przejechanych km za jeden dzień. Licznik zanotował aż 191 km!!!!!!!!!!!!! Pogoda była super!!!
Wyprawa rozpoczeła się na tamie Jeziora Goczałkowickiego w Goczalkowicach, skąd WTRką dojechałem do Pszczyny, by szybko znaleźć się na trasie rowerowej do Łąki. Po przejechaniu, przez tamę tamtejszego zbiornika, znalazłem się w Porębie, a potem w Radostowicach, gdzie obok stacji PKP wjechałem do lasu i skierowałem się leśnymi duktami na Orzesze. Niestey nieco pobłądziłem (zawitałem niedaleko Kobióra), ale w końcu znalazłem się w Zgoniu, gdzie trasa rowerowa skierowała mnie na Orzesze. W Orzeszu przejechałem przez miasto, dość szybko, bo uznałem sobie jechać do Chudowa. Trasa do zamku w Chudowie, wiodła malowniczymi okolicami Ornontowic i Bujakowa. Przy zamku w Chudowie, nieco pojadłem, by mieć siłę jechać... dalej! Z Chudowa przez Paniówki, pojechałem obrzeżami Zabrza, przez autostradę A4, do Rudy Śląskiej! Zawitałem w dzielnicy Bielszowice i widziałem osiedle domków fińskich oraz kopalnię. W Rudzie Śląskiej, jechałem przez Bielszowice, Wirek, Nowy Bytom, Chebzie,gdzie wjechałem na drogę 925 i zawitałem w Bytomiu- Szombierkach, gdzie omyłkowo skręciłem na zachód w drogę 79, odwiedzając kompleks stawów w dzielnicy Łagiewniki. Trasa skierowała mnie (obok stawów) do drogi 94 i do miejscowości Brzeziny Śląskie. Były tam piękne widoki na okolicę i trasa na Częstochowę. Po przejechaniu Brzezin, widziałem już Piekary Śląskie i słynną Kalwarię z obrazem NMP Sprawiedliwości i Miłości Społecznej. Zawitałem w Piekarach na samej kalwarii, a licznik zanotował 81 km (z Ligoty). Piekarska kalwaria jest miejscem wielu pielgrzymek z których najsłynniejsza jest ta w ostatnią niedzielę maja (w której sam już klika razy uczestniczyłem), bo to męska pielgrzymka, która coraz bardziej przypomina złot rowerzystów!!! Na kalwarii znalazłem nasze miejsce, gdzie byłem z wujkiem i innymi na pielgrzymce, po czym wracałem już do Bytomia drogą 911. W Centrum Bytomia jechałem na Rudę Śląską drogą 925, którą opuściłem w dzielnicy Halemba. Stamtąd pojechałem przez ładne tereny do miejscowości Paniowy i do Bujakowa, gdzie zamknąłem pętlę. Trasą 925 jechałem przez Ornontowice do Orzesza, gdzie podjechałem do dzielnicy Jaśkowice, by zobaczyć dawne skrzyżowanie torów kolejowych pod kątem 90 stopni. Tam byłem już w zeszłym sezonie 2013 i dlatego nie będę się zagłębiał w opisywanie tego miejsca, jak i samego radaru meteorolgicznego na wzgórzu Ramża, który widziałem nieco z oddali, bo spieszyłem się do Żor. Z Orzesza jechalem do Żor przez Zawadę i Woszczyce, gdzie musiałe wjechać na krajową 81, co do przyjemności nie należało... W Żorach usłyszałem... Dariusza Szpakowskiego, komentującego final mundialu w Brazylii (Niemcy-Argentyna 1:0) , toteż sam włączyłem radio i śledziłem losy meczu... Międzyczasie jechałem z Żor , obrzeżami Jastrzębia do Krzyżowic i potem do Pawłowic, gdzie musiałem nieco jechać znów DK 81 do Zbytkowa (między Pawłowicami i Strumieniem są trasy rowerowe przez las - granica rus i Austrii, ale było ciemno), a potem do Strumienia. Już w Żorach wiedziałem, że mój rekord 160 km w jeden dzień zostanie pobity... Ze Strumienia pojechałem do Chybia, przez Zabłocie i potem przez Landecki las do domu.
Padł rekod w ilości przejechanych km za jeden dzień. Licznik zanotował aż 191 km!!!!!!!!!!!!! Pogoda była super!!!