Wyprawa papieska
II Wyprawa Papieska
"W hołdzie wielkiemu Rodakowi-Papieżowi Janowi Pawłowi II"
6.11.2008 postanowiłem wybrać się po raz drugi w historii do Wadowic. Początkowo wyprawa ta była planowana na 16.10.2008 czyli w 30 rocznicę wyboru kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Niestety z powodu niesprzyjających warunków pogodowych ta wyprawa nie mogła sie odbyć. Udało się to właśnie dopiero 6.11.2008 roku. Wyprawę rozpoczałem wcześnie, bo około 8:00 ze względu na to,że już wcześnie robi się ciemno.Z domu w Ligocie ruszyłem przez Miliardowice w kierunku Zabrzega i po kilunastu minutach byłem już w Czechowicach-Dziedzicach. W tym mieście skierowałem się nieco na południe-w stronę Bielska-Białej, ale nie jechałem do tego miasta, a do Bestwiny. Tam zaczęły się zjazdy i podjazdy, czyli popularne pagórki, które cały czas mi towarzyszyły, aż do samych Wadowic. Z Bestwiny pojechałem przez Janowice do Pisarzowic. Tam trochę pojeździłem po okolicy, a następnie skierowałem się do Hecznarowic. To już tylko krok do Kęt-oczywiście wcześniej przejechałem główną drogą przez most na Sole w Kobiernicach i wjechałem do centrum Kęt. Tam odwiedziłem rynek-widać było zerwany dach na jednym z budynków przy kęckim rynku-to skutek wichury jaka przeszła nad Podbeskidziem początkiem listopada. tutaj tez miałem planowany pierwszy postój na trasie do Wadowic. Nie zamierzałem dalej jechać główną drogą Bielsko-Kraków, więc skręciłem na tzw.Kęckie góry północne w kierunku miejscowości Witkowice. Tam pomimo niezbyt dobrej widoczności (na niebie od zachodu zaczęły się pojawiać kłębiaste deszczowe chmury) widać było Beskid Mały. Widoki na góry towarzyszyły mi na całej trasie.Podobnie było z pagórkami, które całyczas musiałem bez przerwy pokonywać. Po przejechaniu przez Witkowice skierowałem sie prosto na Nidek. Trasą tą jechałem już podczas powrotu z mojej pierwszej wyprawy do Wadowic, która miała miejsce 15.10.2007.w nidku skreciłem w lewo w drogę 781,a nastepnie w prawo na Frydrychowice. Tam znajduje się bardzo ostry podjazd, którego pokonanie równa się z pokonaniem przełęczy Kubalonka (pokonałem tą przełęcz podczas wyprawy na trzy granice do Jaworzynki i na Słowację). Jesli ktoś chce zobaczyć to specyficzne miejsce polecam kliknąć tutaj. wjechałem do miejscowości Tomice-tam znajduje się punkt widokowy na okolice Wadowic (przysiółek Piekło) z widokiem na Beskid Mały (Leskowiec, Groń Jana Pawła II) oraz dolinę rzeki Skawa i Tatry (przy dobrej widoczności). Zaraz po wjechaniu w granice administracyjne Wadowic odwiedziłem sklep i zakupiłem jedzenie.Podczas stania w kolejce w tym sklepie byłem światkiem czegoś, jak dla mnie, bardzo zaskakującego. Otórz stojący przede mną klient kupował m.in. "spory prowiant", czyli 4 flaszki wódki, 2 flaszki taniego wina i cały transporter piwa!!! Po dokonaniu transakcji owy jegomość oświadczył wszystkim,że to wszystko (piwo+wino+wódka) pomiesza, zagotuje i... wypije!!! Podobno taki "niezły grzaniec" bardzo mu smakuje. No cóż, ludzie mają różne gusty, ale jak dla mnie to piwo+wino+wódka=mieszanina wybuchowa... Wypić taką "mięszankę" to dla mnie prawdziwa sztuka tylko dla twardzieli-piwo pomięszane z wódką i winem może nie jednemu zafundować niezłe "dolegliwości żołądkowe"...Po tym niezłym szoku pojechałem dalej. Moim oczom najpierw ukazała się wierza bazyliki Ofiarowania NMP przy rynku, na który właśnie wjechałem. Tutaj pojadłem sobie i pooglądałem bazylikę, pomnik Jana Pawła II oraz Jego dom rodzinny, który znajduje się zaraz obok świątyni. Dziś jest to muzeum, gdzie wystawione są m.in. fotografie młodego Karola Wojtyły, które ogladałem. Po ogladnięciu rynku, bazyliki i domu Papieża, pojechałem w stronę Jaroszowic (aleją MNP Fatimskiej). Przy trasie znajduje się lasek a w nim "Ściezka przyrodnicza Na Dzwonku". Postanowiłem odwiedzić to leśne wzgórze. Jeździło się fajnie. Pogoda się poprawiła i zdjąłem ciepłe getry rowerowe i ubrałem cienkie getry rowerowe-zaczęło świecić słońce. Kiedy zjeżdżałem z ostatniego "przystanku" zderzenia z gałęzią nie wytrzymała moja stara lampka rowerowa. Mocowanie się złamało i lampka spadła, ale na szczęście miałem drugą, która jest sprawna. Skierowałem się dalej drogą przez Gorzeń Górny do Świnnej Poręby. W tej miejscowsci postanowiłem, że dalej już nie pojadę-zobaczyłem tam jak idzie budowa zapory wodnej na Skawie. Powstaje tam bowiem sztuczny zbiornik wodny. Tama ma być wysoka na 16 metrów. Zawróciłem i jadąc bocznymi drogami powróciłem do Wadowic na rynek. Tam jeszcze raz zrobiłem sobie przystanek i ruszyłem dalej w drogę.Ruszyłem trasą na Tomice, a nastepnie zawitalem w Radoczy. W graboszycach postanowiłem skręcić na Przybradz, ponieważ pogarszała się pogoda-zrobiła się mgła i nadciagnęły deszczowe chmury. W Przybradzu skierowałem się na Gierałtowice i Gierałtowiczki-tutaj mialem do pokonania kilkanascie pagorkow. Niestety mgła uniemożliwiła podziwianie Beskidu Małego. Po jakimś czasie droga zaprowadziła mnie do Głębowic, a potem do Osieka Górnego. W Osieku przy kościele zrobiłem sobie krótki przystanek, by potem wyjechać na drogę prowadzącą do Brzeszcz. Znalazłem się bowiem na serpentynie, ktorą juz jechałem podczas wyprawy do Polanki Wielkiej i okolic. W tym miejscu jechałem dokładnie aż do domu tą samą trasą-tyle, że w odwrotnym kierunku. I tak w Osieku skierowałem się na Bielany. Przejechałem przez Sołę i znalazłem się w Zasolu Bielańskim, a nastepnie na terenie Jawiszowic. Tutaj przyspieszyłem tempo,żeby gnać do domu "na maksa". Jechałem przez Dankowice, ale skróciłem drogę jadąc koło dworka i w stronę kościoła. Następnie w szybkim tempie znalazłem się (w rekordowo szybkim tempie pokonałem podjazdy i zjazdy) w Bestwinie. Tutaj zamkneła się moja pętla, bo przecież już dziś w Bestwinie byłem. Teraz tylko szybko do Czechowic-Dziedzic. W tym mieście postanowiłem przejechać szybko przez centrum-gdzie już zapadła całkowita ciemność. Miałem nieco problem z przejechaniem przez skrzyzowanie z DK1, bo nie było tam sygnalizacji świetlnej,a na drodze był niemiłosierny korek. Po chwili jednak przedostałem się na drugi koniec i nadal z szybką predkością pędziłem przez Zabrzeg i Miliardowice do domu.
Wyprawa całkowicie udana-zero zmęczenia-"Powerrade" zrobiło swoje- i przejechany dystans to 151 km. Do tego należy dodać,że na niektórych odcinkach osiągałem sporą prędkość rzędu nawet 65 km na godzinę, co dla mnie jest zdecydowaną rzadkością. Prez całą trasę teren byl pagórkowaty.
Galeria zdjęć z wyprawy jest tutaj IIWYPRAWAPAPIESKA.PXD.PL