Na konci sveta
Z wizytą na końcu świata...29.05.2008 postanowiłem wybrać się na wyprawę rowerową na "koniec świata". Wyjechałem z domu przez Bronów i Landek. W Landeku jechałem lasem wjeżdżając jednocześnie do alei dębowej mieszczącej się już w Chybiu. Przejechałem główną drogą przez Chybie i Zabłocie docierając do Strumienia. Tam zaraz za mostem na Wiśle skręciłem w lewo. Mijając po drodze stację kolejową Strumień dotarłem do Zbytkowa. Na skrzyżowaniu w tej miejscowości jechałem prosto przez skrzyżowanie jadąc trasą Eurovelo R4. Tą trasą jechałem aż do Jastrzębia (jadąc m.in. przez ładne zakątki Jarząbkowic i Golasowic oraz Bzia). Tam postanowiłem wysłać SMS mojemu wujkowi, który jak się okazało też był na wyprawie rowerowej-jeździł po okolicach Pawłowic jeżdżąc m.in przy słupach granicznych Austrii i Prus (ja tam już też wielokrotnie jeździłem-patrz tutaj). Spotkaliśmy się w Jastrzębiu przy moście kolejowym dawnej linii PKP na Moszczenicę. Z tamtąd ruszyliśmy (jadąc niedaleko targowiska w Jastrzębiu) do dzielnicy Jastzębia - Ruptawy. Tam jechaliśmy ul.Żwirki i Wigury do granicy z Czechami. Po krótkim odpoczynku na granicy przejechaliśmy do Czech-do Piotrowic koło Karwiny. Tam ładnymi i pagórkowatymi terenami dojechaliśmy "na koniec świata". "Koniec świata" to nazwa nie przypadkowa. Miejsce to jest specyficzne-znajduje się, jak to nazwaliśmy w takim "czeskim worku" odtoczonym z trzech stron przez Polskę. Być może dlatego Czesi nazwali to "na konci sveta"-kiedyś, kiedy były mocno strzeżone granice państw (na granicy był płot z drutem kolczastym), faktycznie dla nich było to jakby na końcu świata... W barze o nazwie "Koliba na konci sveta"(gdzie w zabawny sposób dogadywałem się z czeską barmanką!) wypilismy po Coca-Coli i ruszylismy na północny-zachód. Dojechaliśmy do granicy i krótko szliśmy wzdłuż niej, a następnie przeszliśmy do Polski. Na skrzyżowaniu w Moszczenicy się pożegnaliśmy: ja pojechałem na południe w stronę Skrbeńska, a wujek w kierunku północnym przez Jastrzębie do Gogołowej, gdzie mieszka. W Skrbeńsku jechałem drogą po polskiej stronie, a kiedy ta skręciła przeszedłem na drugą drogę leżącą już w Czechach. Jechałem do Piotrowic na dół i skręciłem w stronę hotelu "Dakol" i kościoła będącego przy samej granicy. Wjechałem ponownie do Skrbeńska, a następnie do Gołkowic. Przejechałem przez Gołkowice, oglądając drewniany kościół. W Gołkowicach przejechałem przez dawne przejście graniczne do Zavady, a stamtąd jechałem skręcając na rondzie w prawo w stronę Karwiny. Na przedmieściach widziałem coś, co jest charakterystyczne dla miast Ameryki-czyli niestety slumsy zamieszkałe przez Murzynów i obywateli państw Europy Wschodniej. Jadąc dalej wjechałem do starej części Karwiny-Frysztatu. Znajduje się tam ładny rynek, kościół i zamek przed, którym stoi pomnik Tomasza Masaryka. Następnie pojechałem do Uzdrowiska Darków, gdzie znajduje się ładny most nad Olzą. Jechałem dalej w stronę KWK "Darkov" na drogę wiodącą na Hawierzów-nie jechałem do Hawierzowa, lecz z powrotem na wschód do Karwiny. Z centrum tego miasta jechałem ul. Borowskiego do góry. Po kilku minutach minąłem po lewej stronie bar "Radegast" i ul.Mickiewicza. Po dotarciu na granicę w Kaczycach Dolnych, jechałem wzdłuż niej czeską drogą, a następnie gdy po polskiej stronie pojawiła się równoległa droga przeszedłem przez granicę dzielącą obie drogi. Widziałem jak opierając się od słup pozostały po płocie granicznym rozmawiali dwaj panowie-prowadzili sąsiedzkie rozmowy polsko-czeskie. Jechałem polską drogą do Kaczyc Dolnych, a następnie pokonując gigantyczny zjazd i podjazd na drodze w stronę Cieszyna wjechałem do Kończyc Wielkich. Tam skierowałem się jadąc przez ładne tereny do Hażlacha.Z tej miejscowości ruszyłem do Dębowca. Cały czas towarzyszyły mi ładne widoki na Czantorię, Skrzyczne i grupę Klimczoka oraz Łysą Górę. Jechałem do Dębowca. Wstępnie miałem zamiar jechać przez Skoczów, ale zobaczyłem drogowskaz na Ochaby, więc uznałem,że bliżej będzie jechać przez tą miejscowość. W Ochabach jechałem przez tereny stawów Zakładu Doświadczalnego Gołysz należącego do Polskiej Akademii Nauk. Są to stawy hodowlane. Z Ochab jechałem obrzeżami Pierśca. Zaczęło się już ściemniać, tak więc przyśpieszyłem tempo,żeby być w domu jeszcze za widoka. W Pieścu jechałem wzdłuż lasu. Następnie wjechałwem na leśną drogę wiodącą aż dogranicy Landeka i Chybia. Z tamtąd już tylko do Ladeka i Bronowa i do domu.
Podczas wyprawy było ciepło-około 25 st i słonecznie, czasem trochę zawiał umiarkowany wiatr. Była to też oficjalnie moja 21 wizyta na terenie Czech.
Przejechane km to 115. Galeria zdjęć z tej wyprawy znajduje się tutaj.