Karwina
Karwina
17.11.2013 roku, mimo mało sprzyjających warunków pogodowych (duże zachmurzenie, mgła i tylko 4 stopnie Celsjusza), postanowiłem wybrać się samotnie na wyprawę rowerową. Jako, że przez cały sezon 2013 nie penetrowałem sprawdzonej "drogi do Czech", tym razem się to udało. Tradycyjnie wyprawa rozpoczęła się w Bronowie, gdzie obok lasu wiedzie do Landeka Wiślana Trasa Rowerowa. Tą trasą jechałem przez lasy do Zaborza, potem do Drogomyśla, gdzie zauważyłem nową świątynię Świadków Jehowy, niedaleko kościoła katolickiego, dodam, że w miejscowości jest też stary kościół ewangelicki, obok, którego jechałem. Nad Wisłą w Drogomyślu, opuściłem WTR, i pojechałem prosto do Pruchnej. Tutaj zaczął się teren pagórkowaty, bo wcześniej było płasko, ale cóż to za nowość, skoro w poprzednich sezonach wiele razy tą trasę pokonywałem. Z Pruchnej szybko pojechałem do Kończyc Małych. W Kończycach odwiedziłem pomnik, gdzie zmarł kapitan Cezary Haller.
Następnie, skręciłem do czeskiego lasu, gdzie powstał tor downhillowy i chwilę obserwowałem jednego gościa. Potem chwilę jechałem po granicy, by zawitać już w Kaczycach.
Tam już blisko, do słynnego przejścia granicznego Kaczyce Górne - Karwina Raj. To tutaj w dniu 30.08.2005 roku pierwszy raz wjechałem do Republiki Czeskiej, dziś był to już 40 raz (ogółem)!!!
Nieco odpocząłem na granicy i pojechałem do Karwiny. Najpierw, odwiedziłem Tesco, gdzie kupiłem jedzenie - wszak głód dał znać... Pod sklepem spotkałem menela proszącego o drobne, więc nieco mu dałem jakieś drobniaki (korony czeskie). Przyznam, że koleś miał dobre maniery, bo bardzo serdecznie mi dziękował...
Po konsumpcji na parkingu, pojechałem zwiedzić i tak znane mi centrum z zamkiem, pomnikiem Masaryka i z rynkiem frysztackim. Najpierw, byłem zobaczyć kościół, gdzie modlono się na różańcu. Modlono się po czesku, ale wszystko rozumiałem. Na rynku frysztackim, zobaczyłem wywieszone czeskie flagi, co dało mi do myślenia... Posłałem SMS-a do wujka Romka i sprawa się wyjaśniła... Czesi 17 listopada odchodzą rocznicę wybuchu Aksamitnej Rewolucji, w wyniku, której obalono komunę w ówczesnej Czechosłowacji (do władzy doszedł Vaclav Havel). Ruszyłem dalej, do Petrovic, gdzie dotarłem do linii kolejowej z Zebrzydowic. Postanowiłem sprawdzić, jak wygląda granica państwa na kolei... Nie udało się to jednak z czeskiej strony, toteż przejechałem granicę w Marklowicach Górnych i wszystko zobaczyłem z polskiej strony. Obok torów, był tylko biało-czerwony słupek graniczny i czeska tablica z nazwą państwa. Postanowiłem, mimo zapadającej ciemności, jechać wzdłuż granicy, lasem, aż do Karwiny, skąd przez las Siroczy zawitałem w Zebrzydowicach. Z tej miejscowości ul. Hallera, pojechałem (na trasie był spory podjazd) do głównej drogi w Kończycach, zamykając moją pętlę. Teraz już jechałem "drogą do Czech", przez Pruchną i Drogomyśl do Zaborza, skąd pojechałem przez Mnich, do Chybia i Landeka. Na trasie jest las, ale nie ma się czego bać, choć niektórzy mogą się wystraszyć tajemniczego grobu, przy drodze. Zawitałem ponownie w Landeku, gdzie do Bronowa jest niedaleko i wyprawa się skończyła w świetle księżyca...
Wiele wskazuje na to, że była to ostatnia wyprawa rowerowa w sezonie 2013...
Następnie, skręciłem do czeskiego lasu, gdzie powstał tor downhillowy i chwilę obserwowałem jednego gościa. Potem chwilę jechałem po granicy, by zawitać już w Kaczycach.
Tam już blisko, do słynnego przejścia granicznego Kaczyce Górne - Karwina Raj. To tutaj w dniu 30.08.2005 roku pierwszy raz wjechałem do Republiki Czeskiej, dziś był to już 40 raz (ogółem)!!!
Nieco odpocząłem na granicy i pojechałem do Karwiny. Najpierw, odwiedziłem Tesco, gdzie kupiłem jedzenie - wszak głód dał znać... Pod sklepem spotkałem menela proszącego o drobne, więc nieco mu dałem jakieś drobniaki (korony czeskie). Przyznam, że koleś miał dobre maniery, bo bardzo serdecznie mi dziękował...
Po konsumpcji na parkingu, pojechałem zwiedzić i tak znane mi centrum z zamkiem, pomnikiem Masaryka i z rynkiem frysztackim. Najpierw, byłem zobaczyć kościół, gdzie modlono się na różańcu. Modlono się po czesku, ale wszystko rozumiałem. Na rynku frysztackim, zobaczyłem wywieszone czeskie flagi, co dało mi do myślenia... Posłałem SMS-a do wujka Romka i sprawa się wyjaśniła... Czesi 17 listopada odchodzą rocznicę wybuchu Aksamitnej Rewolucji, w wyniku, której obalono komunę w ówczesnej Czechosłowacji (do władzy doszedł Vaclav Havel). Ruszyłem dalej, do Petrovic, gdzie dotarłem do linii kolejowej z Zebrzydowic. Postanowiłem sprawdzić, jak wygląda granica państwa na kolei... Nie udało się to jednak z czeskiej strony, toteż przejechałem granicę w Marklowicach Górnych i wszystko zobaczyłem z polskiej strony. Obok torów, był tylko biało-czerwony słupek graniczny i czeska tablica z nazwą państwa. Postanowiłem, mimo zapadającej ciemności, jechać wzdłuż granicy, lasem, aż do Karwiny, skąd przez las Siroczy zawitałem w Zebrzydowicach. Z tej miejscowości ul. Hallera, pojechałem (na trasie był spory podjazd) do głównej drogi w Kończycach, zamykając moją pętlę. Teraz już jechałem "drogą do Czech", przez Pruchną i Drogomyśl do Zaborza, skąd pojechałem przez Mnich, do Chybia i Landeka. Na trasie jest las, ale nie ma się czego bać, choć niektórzy mogą się wystraszyć tajemniczego grobu, przy drodze. Zawitałem ponownie w Landeku, gdzie do Bronowa jest niedaleko i wyprawa się skończyła w świetle księżyca...
Wiele wskazuje na to, że była to ostatnia wyprawa rowerowa w sezonie 2013...