Auschwitz
Wizyta w KL Auschwitz i Birkenau.
Druga wyprawa rowerowa sezonu 2013 rozpoczęła się na moście nad Wisłą w Goczałkowicach, skąd wyruszyliśmy, z Michałem, WTRką w stronę kopalni w Czechowicach - Dziedzicach. W Czechowicach skierowaliśmy się na kładkę nad Białą w pobliżu lotniska BPTL. Tam zauważyliśmy pożar... Paliły się zarośla na brzegu rzeki. Po krótkiej naradzie postanowiliśmy podjechać do pobliskiego domu i powiadomić mieszkańców, którzy wezwali straż pożarną!!! Tak też zrobiliśmy. Znieczulicą można nazwać fakt, że na kładce były młode dziewczyny, które wyraźnie "olały pożar" i wolały sobie robić zdjęcia... My potem pojechaliśmy w dalszą trasę przez Kaniów i Dankowice. Trasa była łatwa, ale nieco pagórkowata i z ładnymi widokami na okolice i góry. W Kaniowie kilka razy przejeżdżaliśmy przez tory i byliśmy nad stawami. Z Dankowic, jadąc główną drogą, pojechaliśmy do Jawiszowic. Ta miejscowość jest już w woj. małopolskim, zaś na samej granicy województw uzupełniliśmy w sklepie prowiant. Z Jawiszowic, jadąc przez Brzeszcze i Rajsko, trafiliśmy do Oświęcimia.
Po lewej stronie drogi były brzegi Soły, a zaś po prawej ogrodzenie KL Auschwitz.
Obóz objechaliśmy dookoła, zatrzymując się przy głównym wejściu. Tam, poinformowano nas, że z rowerami na teren obozu nie wejdziemy. Postanowiliśmy go zwiedzić osobno. Najpierw pieszo wszedł Michał, a ja pilnowałem rowerów. Gdy stałem tam, to mijały mnie liczne wycieczki ludzi o różnej narodowości, językach i kolorze skóry. Michał szybko wrócił, toteż czas przyszedł na moje zwiedzanie obozu. Po przejściu przez główną bramę wjazdową z szyderczym napisem "Arbeit macht frei" / "Praca czyni wolnym", ma się wrażenie jakby było się w innym świecie...
Powoli podziwiałem rożne części obozu (krematoria), aż dotarłem do Bloku 11 "Bloku Śmierci" i pod "Ścianę Śmierci", gdzie składano kwiaty.
Jeszcze chwilę podziwiałem obóz i wyszedłem na zewnątrz. Być może nie jest to dobry opis tego miejsca, bo tego nie da się opisać słowami, a trzeba to zobaczyć jak to "ludzie ludziom zgotowali ten los". Wiem, że w wielu z nas słowo "Auschwitz" kojarzy się tragicznie, ale "niech świat wie, co oni robili". Zupełnie nie rozumiem tego, jakim trzeba być człowiekiem żeby czegoś takiego dokonać... Po wizycie w Auschwitz, przyszedł czas na wizytę w oddalonym o 3 km obozie Birkenau.
Tam byliśmy krócej, bo tylko przy pomniku, gdzie są tablice w różnych językach. Birkenau jest większy i nieco zburzony. Są tam baraki i bocznica kolejowa...To prawdziwa lekcja historii, by to się już nigdy nie powtórzyło.
Po opuszczeniu Birkenau, pojechaliśmy przez Harmęże do Brzeszcz. Nasza trasa wiodła lokalnymi drogami - trasami rowerowymi wokół lasów, pól i stawów. W Brzeszczach wjechaliśmy na trasę do Pszczyny. Chwilę potem, przejeżdżając przez Wisłę, wjechaliśmy do Góry - miejscowości w woj.śląskim. Tutaj szybko jechaliśmy przez ładne tereny i Miedźną oraz Ćwiklice do Pszczyny.
Na pszczyńskim rynku wspólna wyprawa dobiegła końca. Mnie pozostalo już tylko przejechanie przez tamę w Goczałkowicach, do domu. Pogoda dopisała, choć trochę wiało. Licznik zanotował
100 km.
Po pewnym czasie dowiedziałem się, z gazety, że pożar zarośli w Czechowicach został ugaszony przez straż.