Bestwina
Gościnna wizyta....
Ligota, Zabrzeg, Czechowice-Dziedzice, Kaniów, Bestwinka, Bestwina, Czechowice-Dziedzice, Ligota, Bronów, Landek, Chybie, Zabłocie, Strumień, Zabłocie, Frelichów, Zarzecze, Chybie, Landek, Bronów.
19 lipca 2009 doszło do wyjątkowej w swoim rodzaju sytuacji... Zaraz rano, po powrocie z kościoła otrzymałem wiadomość, że jedzie do mnie na rowerze wujek Romek z Gogołowej koło Jastrzębia-Zdroju. Jadąc do mnie pokonać musiał prawie 40 kilometrów. No ale cóż-pierwszą osobą, która pokonała tą trasę wielokrotnie byłem ja i moja siostra. Trasa z Gogołowej do Ligoty nie jest trudna, a na odcinku od Jastzębia do Strumienia pokrywa się z trasą "Eurovelo R4". Można też jechać krótszą drogą ze Strumienia przez Pawłowice do Jastrzębia. Jadąc tą trasą przecinamy dawną granicę Austro-Węgier i Prus, o czym świadczą kamienie graniczne.
Wujek przyjechał około godziny 12.00 i postanowił odpocząć-bo wtedy było bardzo ciepło-w granicach 30 stopni. Po pogawędce i odpoczynku wujka, Roba postanowił zorganizować objazd po okolicy. Wyruszyliśmy na krótką, ale bardzo przyjemną trasę do Bestwiny. Jechaliśmy najpierw do Zabrzega, a stamtąd trasą rowerową zajechaliśmy do Czechowic-Dziedzic. Zwiedziliśmy północną część tego miasta zwaną Osiedlem "Manhattan" i "Północą", tereny przy "resortówce"(pokazałem wujkowi, gdzie kiedyś mialem praktyki w zrójnowanych warsztatach szkolnych!!!), kopalnię "Silesia" i osiedle familoków na tzw. kolonii. Następnie po przejechaniu na drugą stronę rzeki Białej znaleźliśmy się w Kaniowie. Tam nadal widoczne były znaczne szkody wywołane przez niedawną powódź. Nadal pompowano wodę z domów. Koszmar tamtych mieszkańców, niestety chyba nigdy się nie skończy, bo domy są w niecce i woda nie ma gdzie odpłynąć. Takie ukształtowanie terenu, to efekt wydobycia węgla. Następnie skierowaliśmy się na główną drogę do Bestwinki, a potem lokalnymi drogami do samej Bestwiny.
Cały czas towarzyszyły nam widoki na Beskidy i stawy. Z Bestwiny, gdzie teren też jest pagórkowaty wjechaliśmy do południowej części Czechowic-Dziedzic. Stamtąd jechaliśmy do ligockiej dzielnicy Burzej i do Miliardowic, gdzie zakończyliśmy wyprawę.
Ilość przejechanych kilometrów to zaledwie 40. Wyprawa nie była długa, bo przecież wujek jadąc do nas pokonał też około 40 km i wracając równierz musiał tyle pokonać.
Po odpoczynku w naszym domu wujek ruszył w drogę powrotną. Postanowiłem-jak każe dobry obyczaj-odprowadzić gościa. Jechaliśmy do Bronowa, a stamtąd przez północną część Landeka, do Chybia. Jadąc do Chybia jedzie się przez słynną Aleję dębową. W Chybiu znajduje się Sanktuarium NMP Gołyskiej z obrazem Pani z Gołysza. Gołysz-to zatopiona wodami Zbiornika Goczałkowickiego wieś. Z Chybia jechaliśmy do Strumienia, wcześniej jadąć przez Zabłocie i stary most na Wiśle. Na rynku w Strumieniu pożegnałem wujka i już samodzielnie wracałem do domu przez Zabłocie. Tutaj postanowiłem jechać nieco inną drogą. Skręciłem na drogę obok stadionu w Zabłociu i lokalnymi drogami wzdłuż wałów Zbiornika Goczałkowickiego dotarłem do Frelichowa i Zarzecza. Zarzecze to dosłownie skrawek dawnej wsi o tej samej nazwie, która podzieliła losy Gołysza. Z Zarzecza jechałem lokalną drogą w lesie i wyjechałem przy alei dębowej w Chybiu, skąd przez Landek i Bronów trafiłem do domu.